Posty

z marca - złe

I czarne mleko miasta poi mnie wyobrażam sobie stalowe wzgórza zimno po wsze czasy. budowałam je. stworzyłam z opiłków, które osiadały mi na rzęsach, a potem zaludniłam, wycięłam kształty z mojej głowy. już jest za późno - sine głosy wirują krwawe słońce zachodzi - goodbye, good- bye Pająku-Strachu. czołgasz się. nigdy nie starałam się przestać cię hodować dlaczego bym miała można zjeść gwiazdę i wszystkie kobiety stojące na balkonie sypiące sól na moje myśli - znikną. opuszczę ramiona czy mogę jutro znowu zacząć tańczyć? II nie pisz listów do siebie zmarli już dawno śpią więc powtarzam że cię [nie] kocham bo znikam w twoich oczach

Przyszli niemcy

Horyzont traw nie ma końca. Nie umiem już go dotknąć, zadławić się. Przyszli niemcy i mnie zjedli, wsadzili do ust mały kamyk i powiedzieli: pluj. Amunicja na wasze serca. Zarżnąć je wszystkie. Noce były bardzo ciemne, chowałam się by było jeszcze ciemniej (zapach wódki znam bardzo dobrze). Nie sznur a ręcznik na szyję. Przytulałam psa. To wszystko przecież się skończy. I kiedyś zacznie od nowa.

Bądź pochwalona pochwa twa, Madonna

Jest ryba, której nie znam. Jest kobietą (bo kobieta pachnie jak ryba). Ma piersi i kolana, włosy. Czasami myślę że jest mną. Rozważam najlepsze sposoby jej zabójstwa (w snach najczęściej ginę ja). Śledzę każdy jej krok. Gdy byłam mała potrafiłam łapać żaby, zabijać ryby, waląc ich łbami o kamień. Wszystkie potem uwalniały się i zamieniały w ptaki.  Lato trwało bez końca. Teraz nie umiem zabić nawet marnej madonny. Przepadłej wersji mnie innej.

Wierność

Nigdy nie dotknęłam trawy która gładziła końce moich stóp. Rozgwiazdy nie umierają - ich odnóża odrastają po wyrwaniu. A ty (Ty) nie zapłodnisz mnie - nie zapłodnisz Obecnie mam wrażenie,że cały świat opętała miłość (ja kocham się tylko z umarłymi) Nocą pod moimi oknami pieprzą się koty, pod stopami - gołębie. Wszystko się rozrasta, aż chciałoby się skoczyć. Polipy będą pączkować - (i nigdy Cię nie wyskrobię) Kuszą mnie okna. Skoczę? 

niech się dzień święty święci

11 lutego - to dobry dzień, aby umrzeć. Sylvia Plath, Wintering This is easy time, there is nothing doing. I have whirled the midwife's extractor, I have my honey, Six jars of it, Six cat's eyes in the wine cellar, Wintering in a dark without window At the heart of house Next to the last tenant's rancid jam And the bottles of empty glitters - Sir So-and-so's gin. This is the room I have never been in. This is the room I could never breathe in. The black bunched in there like a bat, No light But the torch and its faint Chinese yellow on appalling objects - Black asininity. Decay. Possession. It is they who own me. Neither cruel nor indifferent, Only ignorant. This is the time of hanging on for the bees - the bees So slow I hardly know them, Filing like soldiers To the syrup tin To make up for the honey I've taken. Tate and Lyle keeps them going, The refined snow. It is Tate and Lyle they live on,  instead of flowers. They take it

Tym razem to po prostu sprawa umierania

Po jednym dziecku w każdym kącie mojej głowy: ślepy doktor dopychał je z powrotem a chichoczące pielęgniarki zasłaniały oczy. Powiedz mi coś, czego nie wiem: woda spływa jak pajęczyna. Pająku, pająku, jak się tu dostałeś? Grozi, że zje wszystkie białe kartki, wszystkie tabletki są skórą, kolejnym wcieleniem komety, wielkiej płonącej kuli mojego oka. Krowy, owce i ludzie żyli w tej krainie. Ludzie jedli krowy, owce jadły mi ręce, ludzie jedli też mnie. Zielone ryby na krańcach ich zmęczeń.

Miłość w czasach rozpaczy

"Sama, przeraźliwie sama w przeraźliwym lesie" W. H. Auden, Tym czasom Jestem wszystkimi pieśniami świata, jątrzącą się jamą historii, której strumień biegnie wciąż w dół, wciąż w dół, bo ojciec na dnie morza spoczął koral zagrał jego kośćmi A ja ja ja znów z siebie wychodzę, wycieram grzechy w usta każdego z was staję po stronie świata.