Teraz nie ma nic pomiędzy nami
Księżyc jest blady i straszny. Znowu chce mojej krwi - miesza mi sny a w tych snach widzę stosy książek palone przez nazistów. Wybrałam jedną z nich i był to Doktor Faustus, choć myślałam, że to Faust. Czerwona książka płonęła w moich rękach, gdy drzewa otoczyły mnie kręgiem i ułożyły się w krzyż. Nie były drabiną. Żywym można czuć się tylko na cmentarzu; tak bardzo chciałabym uwierzyć w słodycz bosych stóp całowanych przez węża. Lecz jestem zmęczona dotykaniem twoich ran, dualizmem świata i czasu. Nie potrzeba mi twoich naiwnych dogmatów, apokryfów. I jestem zmęczona umieraniem, każdą dziedziną życia, które obejmujesz. Katolicka Polsko. Wbijasz mi drzazgi pod paznokcie, kładziesz na czole ususzone serce gołębia, lecz nie łudź się, że coś powiem. Triumf? A gdzież tu zwycięstwo, na Boga? Wszyscy moi chtoniczni bogowie, umarli na bezdrożach, wypędzeni ogniem i krzyżem zdychali jak psy. Krew kapała z pyska Cerbera na świat. Jego potrójny język nie dotknie ...