Ziemia przeklęta (1)
Poemat prozą I Szare skały kochanków, blady oddech boga o skrwawionej twarzy. Z jego krocza wciąż nowe mrówki wychodzą by żyć, by żyć, by żyć. By pożreć swoich bliźnich, żywy kanibalizm. A bóg unosi swą dłoń i wszyscy umierają. A bóg doznaje wzwodu i wszyscy się kochają. Perwersyjny skurwiel. Musi mu to sprawiać ogromną przyjemność. Myślałam, że coś we mnie pęka a oczy zalała mi krew gdy we mnie wszedł To właśnie jest dialekt umarłego: pamiętaj, pamiętaj. Boże, jak tu pięknie, gdy daleko jesteś, a ogień niepowodzeń wygasa nad tą ziemią. Twoją ziemią. Sześć okrągłych kapeluszy kołysze się i mruczy. Mrumru. Allahu akbar - już ich nie ma. O. Boże. Miłosierny. Znęcaj się nad nami. Schnell, schnell! Ich liebe dich! ...