Medytacje z penetraliów II
Ten ptak był strzałą. Przeszyła mi serce jak
czarna bomba, rozprysła się wprost na drzewa,
nagła lepkość na policzku. Nie bardzo wiem,
co to znaczy. Ono bije - gdzieś w nierównych
żebrach. Prawda do mnie dotarła. Prawda
mnie kocha. Ma konsystencję śliny i krwi,
nawet podobny kolor. O, sublimacjo,
w tym nomadycznym pędzie nawet
nie spostrzegłam jak straciłam zęby.
Nec plus ultra. Lecz Troi już dawno
nie ma. Mój grób to macewa wypełniona
po brzegi karbamidem, który żre moja
świta z robactwa. Całując - umieram.
Bo ojciec zmarł przed narodzinami,
w tej ciszy północy, gdy wiał nordowy wiatr.
To była twórcza śmierć. Opiumowe zabójstwo.
Istna epidemia! Więc wchodź bez pukania,
ale przed wyjściem będziesz musiał się zabić.
Więcej życia! krzyczę. Mniej anarchistycznej,
bezceremonialnej formy walki! Przeciążenie
ciągnie mnie w dół.
Ten ptak ma moje kości.
czarna bomba, rozprysła się wprost na drzewa,
nagła lepkość na policzku. Nie bardzo wiem,
co to znaczy. Ono bije - gdzieś w nierównych
żebrach. Prawda do mnie dotarła. Prawda
mnie kocha. Ma konsystencję śliny i krwi,
nawet podobny kolor. O, sublimacjo,
w tym nomadycznym pędzie nawet
nie spostrzegłam jak straciłam zęby.
Nec plus ultra. Lecz Troi już dawno
nie ma. Mój grób to macewa wypełniona
po brzegi karbamidem, który żre moja
świta z robactwa. Całując - umieram.
Bo ojciec zmarł przed narodzinami,
w tej ciszy północy, gdy wiał nordowy wiatr.
To była twórcza śmierć. Opiumowe zabójstwo.
Istna epidemia! Więc wchodź bez pukania,
ale przed wyjściem będziesz musiał się zabić.
Więcej życia! krzyczę. Mniej anarchistycznej,
bezceremonialnej formy walki! Przeciążenie
ciągnie mnie w dół.
Ten ptak ma moje kości.
Komentarze
Prześlij komentarz