Oddychać się nie da

Jestem samotna w czasie, moim czystym bezkresie.
Dostaniecie każdy fragment mojego ciała. Nie
pobieram opłaty za słowa, dotknięcia, ani krople

krwi. Nie jestem niepodzielna jak cząsteczki kwantowe,
wirujące mi pod powiekami, gdy słońce zatapia swe
gorące macki w moich plecach. Jestem czystą esencją

boskości. Srebrnej rtęci, która krąży mi w gardle.
Zarażam i zapraszam do mego czystego, spirytusowego
wnętrza. Możecie mnie wszyscy pierdolić, bo jedyne

co chcę wam ukazać, to biała nędza waszych żyć,
żałosna nijakość nieubłaganej chęci istnienia. Prawda
jest w moim oddechu. Prawda mnie kocha, rażąca

jak kwas askorbinowy. Sławcie i zbawiajcie
waszych trzęsących się bogów, bo ja nigdy
nie usłyszę słodkich słów mesjasza. Wyśpiewajcie

swój żal pod samą pustkę nieba, co drąży planety,
których piję blask. Żywi mnie gwiazd mleko, od
samego początku rzygałam jego jasnością,

bolesną i krwawą jak ucho van Gogha dane
jakiejś dziwce. Tą dziwką mogłam być ja -
słaba i blada, kurcząca każdy dotykający mnie palec.

Moje słowa toczą się po dnie morza. Kiedyś
mnie ono pochłonie. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Gra w słowa

czego chcą

Wczorajszemu