Spadanie

"Cóż uczyniliśmy otpętując ziemię od jej słońca? Dokąd zdąża teraz? Dokąd my zdążamy? Precz od wszystkich słońc? Nie spadamyż ustawicznie? I w tył, i w bok, i w przód, we wszystkich kierunkach? Jest jeszcze jakieś na dole i na górze? Czyż nie błądzimy w jakiejś nieskończonej nicości?" F. Nietzsche, Wiedza radosna

Nie jestem dobrze zorganizowana.
Nie zawsze mam czas - i odwagę - na wiersz. Odwagę, tak, bo o odwagę tu chodzi. A ostatnio moje wizje stają się coraz wyraźniejsze.

Kim jest moja matka?
Kim jestem ja?
Kim jest mężczyzna, którego imienia nie znam, a którego twarz nieustannie widzę w snach?
Widzę egipskie kobiety nad brzegami Nilu. Słyszę ich śmiech wędrujący w dół studni, z której czerpią wodę. Ten śmiech rezonuje w dół tunelu, obija się o ściany, jak ja obijam się o ściany szaleństwa i natchnienia.
Słyszę chrzęst piasku pod ich nagimi stopami, gdy wracają z dzbanami na głowach. Jakie są piękne! Jak ich hebanowa skóra topnieje w słońcu! Wszystkie są młode, ich ciała sprężyste; przypominają dzikie zwierzęta, jaguary, gotowe mnie pożreć swoją pięknością.
Wtedy mnie dostrzegają i ich śmiech staje się szyderczy, bo ja jestem biała, bo mam delikatne włosy, nie tak kręcone jak ich, bo jestem niska i nie tak smukła. I jest mi wstyd, bo polna mysz musi umrzeć w starciu z dzikim kotem. Bo ich kobiecość, ich pełne biodra, krągłe piersi, mnie przytłaczają. Bo one potrafią chodzić jak baletnice z dzbanami na głowach, a ja potykam się na każdym kroku.
Kim byłam? Kim jestem? Kim się stałam?
Sięgnęłam do dna swojej duszy.
Czuję się jak Lucyfer Miltona, wyrzucony z utraconego raju. Gdzie on był? Gdzie? Czy był kiedykolwiek?
Nie mam swojego miejsca na ziemi. Nie jestem czarna. Nie jestem biała. Jestem wielkim płaczem. Przyspieszonym oddechem poezji. Nie potrafię wymówić swojego imienia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miłość w czasach rozpaczy

czego chcą

Requiem dla umarłej