Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2016

Purdah

Powinnam była cię kochać. Powinnam; ezoteryczna aż do kwasoty, ociekająca świętością niczym ofiarny baranek. Moje serce było ołtarzem, mirrą przyniesioną w darach dzieciątku. Nie chciało mnie; nagie i straszne patrzyło mi w oczy - utopiłam je. Czyż każda Maria musi mieć świętobliwy wyraz twarzy? Czyż nie powinnam była cię przekląć, splunąć za siebie i obrócić się na palcach; relevé, plié, passe - znam to na pamięć. I piruet fouette.  Upadnij. Upadnij na kolana gdy gorycz wzbiera w moim sercu i znowu z głębi mnie wzywa mnie zew nicości. Sto lat młodej parze! To już trzy lata jak zostały mi tylko papierosy i mój wstyd niewypowiedzianych gestów. Zona, w której tkwię po kres każdego drgnienia. Jak wypełnia mnie szczelnie, hermetycznie  niczym poćwiartowane kawałki zwierzęcych  ciał. Czy myślisz o mnie gdy ją rżniesz? Przecież najpierw dotknąłeś mnie - Marylin Mongoł - pamiętam ten wieczór w burdelu. Zbrukana alkoholem  w mojej różowej bieliźnie byłam taka młoda.  N

Sekcja królowej dziewic

Nie bój się. Zakładam lateksowe rękawiczki i dotykam wprost twojej duszy. Teraz rozcinam głębiny twej niewinności; tych warstw śluzu i śliny nie poliże nawet pies. W tym laboratoryjnym doświadczeniu nie ma obrzydliwości, stalowo chirurgiczna atmosfera nadaje czynności powagi. Nie, nie będzie bolało, potrwa tylko chwilę A teraz się nie ruszaj jeśli mam to zrobić dobrze. Dotykam samej głębi twojego cierpienia twojego bólu - to ból fantomowy; ona odeszła. Już nic tam nie ma. Nie ma. W dziurę po niej nic nie wstawisz; ja nie chcę tam być.

Pod paznokciami mam teraz tylko moją skórę

Zbyt często się upijałaś: dlatego zostałaś kurwą i poznałaś dłoń przyjaciela w swoich majtkach gdy pijana spałaś obok niego a twój chłopak po zażartej kłótni w innym pokoju i rozpaczliwie starałaś się go obudzić. Lecz spał. Jego dotyk był później odrażający; rano palił się ze wstydu i to "mam mu wpierdolić" brzmiało jak żart gdy ciskałaś w niego butelkami i kazałaś  wynosić się do wszystkich diabłów. Nigdy nigdy więcej noży i krwi i cudzych łóżek. Nigdy więcej poćwiartowanych ciał w lesie gdy krążą świetliki i dziki które chcą cię zjeść. Lecz zobacz: poprzebijałam wszystkie moje cynowe serduszka a brak twojej uwagi mam za nic. Wąską źrenicą mogę podpalić noc; zwinna i giętka stąpam cicho jak powietrze wyłapując wszystkie bezmyślne istoty. Jestem strzałą która lecąc woła o krew. Pryzmat to tylko funkcja dla słów ustalona konwencja a mnie tak bardzo przestało zależeć. Pamiętam - pisać gdy wybuchają planety. 

Coup de grâce

Mam kości do połamania mam serce do zgniecenia mam ciało do unicestwienia mam życie do zabicia mam język do obcięcia mam słowa do zabrania, bo poślubiłam pustkę, pokochałam pustkę. Jak można było kochać coś tak obrzydliwego - pełzającego robaka, który w swoich mniemaniach jest pomazańcem bożym? Objawiony polski Eliot na wzgórzach Hollywood, Prufrock dający mi czyjeś wiersze? Jak bardzo doprowadzały mnie do szału wszystkie te golfiki i szaliki, belmondowska poza jakbyś właśnie uciekł z planu Godarda, te wszystkie kretyńskie uśmiechy - światowe, bo z Nowego Jorku - i godziny rozmów o filmach Nowej Fali. Słowa, słowa, słowa, od twoich słów chciało mi się rzygać. Dajcie mi mężczyznę który choć raz nie będzie mówił wyłącznie o sobie. Dajcie mi jednego, który spyta mnie o zdanie. Lecz na co ja się uskarżam? Przecież taka moja rola; rzucać głębokie spojrzenia i puste uśmiechy wprost na twoją rękę, rozdawać je na prawo i lewo, pełna ironii. Każdy mężczyzna pragni

Ekwilibrystka

Jestem lwicą boga poruszającą gwiazdami i gdy nocą ryba wpada do jeziora, a trawy mamroczą o swych smutkach, których nikt nie wysłucha, przybywam na koniu - blada i niezdrowa - z żółtą twarzą Japonki, wprost z Hiroszimy. Spłonęłam i zmartwychwstałam. Żywiąc się jej prochami ściskałam między kolanami poranek jak najcenniejszą chwilę wolności, między czwartą a ósmą rano śpiewałam swą pieśń poranną. Nie dotarłam do kresu, w swej utracie przekroczyłam granice jestestwa. Moje martwe dzieci zakonserwowane w laboratoryjnych słojach krzyczą o moją uwagę. Czy będę Medeą? Gdy zeszłam z azaliowej alei zamieszkałam wreszcie u siebie - wśród kości, obrączek i abażurów ze skóry, blasku księżyca na skroniach, co swą chłodną, tępą twarzą koi mój ból. Nie ma tu kresu. Są tylko walizki zapełniane pragnieniami wyciąganymi z kieszeni. Odcinam kupony od losu - po jednym na każdy dzień Z równowagą jak nigdy liczę minuty do usłyszenia głosu syren, co obwieszczą światu: Ktoś uma