Uzewnętrznienie

Z moich zeszłorocznych zapisków (kompletnie zapomniałam, że o tym pisałam):

6 września 2015r. 

"[Opisując książkę Sylvia Plath w Nowym Jorku i bohaterkę tej książki] Różnica między nami jest taka, że ona czuła się pisarką i publikowała swoje teksty. Mnie brak tej odwagi. Wiem, że dopóki sama nie zacznę o sobie myśleć jak o artystce, to nikt inny nawet nie będzie tak mnie postrzegał, lecz... Ciągle czuję, że to, co piszę jest za mało dobre, zbyt płytkie, nijakie. Muszę znaleźć oryginalność, chcę zaszokować, rzucić ludzi na kolana pierwszym słowem. A cóż mogą moje słowa? Z drugiej strony nie chcę spędzić życia jak Joseph Grand  z Dżumy, szlifując jedno zdanie przez całe życie. Więc co mogę zrobić? Gdzie szukać inspiracji, skoro ostatnio gdzie się nie obejrzę tam wszędzie nuda, wszędzie zwyczajność? Co prawda, dobry poeta ze wszystkiego potrafi wyciągnąć wspaniały wiersz. Może dlatego nie jestem poetką. Coś musi mnie przełamać na pół jak zapałkę, abym mogła się szybciej spalić - ogień będzie wtedy jaśniejszy i bardziej niebezpieczny.
Denerwuje mnie to, że nie mam określonych, stałych poglądów. Zawsze chcę widzieć drugą stronę medalu, ta wieczna ambiwalencja. (...) Ale teraz jest moda na ksenofobię i nacjonalizm, jest moda na zamykanie się w domach i spanie ze strzelbą pod poduszką. Znajdzie się taki Korwin (ostatnio ucichł, [niecenzuralne słowo]), a inni szesnastoletni debile mu przyklasną. Przeraża mnie, jak mało nauki wyciągają ludzie z historii. Żyjmy i dajmy żyć innym. Dopóki ludziom nie dzieje się przez to krzywda, człowiek ma prawo żyć tak, jak chce. Lecz znowu to samo. Po tym wyjeździe aż coś mnie trzęsie w środku na myśl o ludziach, którzy marnują swoje życie jak X. Chce mi się rzygać na myśl o zblazowanych nastolatkach, codziennie wstawiających post na Facebooku, robiących zdjęcie w każdej sytuacji. Daj "lubię to", bo to o czymś świadczy. Dodaj hasztag pod zdjęciem "ale melanż", a wszyscy będą wiedzieć, że bawiłeś się wyśmienicie. Technologia ułatwia nam życie, ale jak bardzo je także odbiera. Robi z nas coś podobnego do siebie.
Denerwują mnie ludzie, ale nie potrafię bez nich żyć. Denerwuje mnie to, że ciągle myślę jak wyglądam, że wchodzę do sklepu i zachwycam się ubraniami. Jestem tak żałośnie kobieca. Chęć podobania się mężczyznom jest u mnie prawie tak samo silna jak wrażliwość na słowa. Czemu nie potrafię tym wzgardzić? I denerwuje mnie Y. Nigdy tak naprawdę mnie nie słucha. Mogłabym opowiadać mu te same żarty, a on za każdym razem śmiałby się, szczerze ubawiony. Ale sprawa jest jasna z Z. To idiota, który wchłania wszystko jak gąbka i wypuszcza, nawet nieprzefiltrowane. Muszę przestać, bo staję się zarozumiała. Co daje mi prawo do oceniania innych ludzi? Jestem hipokrytką.
I kończy mi się zeszyt. Może to jakiś symbol. Czas, by wszystko odwrócić. Wychylić się poza krawędź życia, skoczyć i wylądować w innym świecie, w świecie, gdzie wszystko jest na swoim miejscu - a nie do góry nogami."

I co? Skoczyłam? Zabawne.






Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miłość w czasach rozpaczy

czego chcą

Requiem dla umarłej