21 czerwca

"Na którym śmierć jak aktorka
swe tragedie purpurowe
będzie rozgrywać w ciemności"
Sen srebrny Salomei


Przeszył mnie ostry blask zieleni. Pierwotność smakuje jak ziemia zmieszana z krwią. Pamiętam świetliki, krążące wśród paproci. O, bogowie, po co był mi ten wianek?
Czterogłowy bóg zdychał u wrót piekieł, skierowany w każdą stronę świata. Spytaj róży, a zawsze wskaże ci drogę. Wskaż mi, wskaż mi, gdy biegnę przez las z moim wstydem i z moim znieważeniem. Oddałam bogom moją krew. Puszczyk to krzyk nocy, a nietoperze lubią jej słodycz.
Krążyliśmy we śnie, szukając niemożliwego. Pytałam wszystkich drzew, lecz nie znały odpowiedzi. Czy wiesz, czy wiesz, jak smakuje ból? Moje włosy pachną ziemią i paprocią i widzę ogień w snach, a w nim krzyże, które spłoną. Lecz tego nie znam. Mój bóg ma cztery twarze - po jednej na każdą porę roku. Umarłam pod dębem, ja - dziewica. Nie pochodzę z Orleanu, żyję w lasach, mogę być nimfą, bo już nie mam imienia.
Jest pełnia lata, a ogniska palą się na rozdrożach. Skaczą przez ogień i nie płoną. Gdy idę drogami jestem niewidzialna. Czy znasz ból, który wcieka w ciebie jednym uderzeniem? Ziemia się zatrzęsła, a piorun uderzył w drzewo. Miałam urodzić syna, ale wybrałam maki. Ogień płonie wewnątrz mnie. Już jesień. Przyszła jesień zanim zdążyłam policzyć wszystkie ziarenka. Do ognia wrzucono bylicę. Nie mogę już się przy nim ogrzać.
Gdy pola stały się puste - ogień zgasł. Nastała biel. Zasnęłam.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Miłość w czasach rozpaczy

czego chcą

Requiem dla umarłej