Ziemia przeklęta (3)
V
Spowiedź potępionej
To światło, to światło - zamknęłam oczy -
zapalili mi je
nad głową
Księżyc wtedy płonął. Smużki jego dymu węszyły po ulicach,
Królowie grali w kości o moje kości. Wybacz, Królowo, ale
ja już nie mam ciała. Półżywe słowa pełzły po moich
włosach, wtapiały się w język, który wciskał we mnie,
głębiej, głębiej, pod paznokcie. Kryształki odpadły, wszystkie
gwiazdy zgasły; w jednej chwili smutku jakże się boję, że
Zabrałeś mi wschód, zabrałeś mi
zachód i boję się,
że zabrałeś mi także...
Ostatni raz jabłka sparzyły mi język, ślina od nich
cieknie po bezdrożach - a gdzie jouissance w tych
jesiennych dniach? Lato się skrwawiło, lato to
skrwawiona kurwa, nasiąkła mą dziewiczą krwią.
... że także Boga? Nie -
mnie.
Słuchałam dźwięków zrodzonych przez noc (posłuchaj
jak śpiewa wszechświat), odgłosów naszych ciał - to
łatwe - bycie - ku - nachyleniu. Wychyleniu. Radykalne
otwarcie? Twój jęk, mój dźwięk - gdzie ja? I cieknie
rwąca struga przez rozdartą przestrzeń, stopioną księżycem.
Dzwoni dzwon, dzwoni dzwon. Nie mnie: delikatnej jak mech
i rżniętej jak dziwka. Tyle czasu i słów, co z ust do ust. Król
wyrzuca szóstkę.
"Nigdy nie będzie
takiego lata"
Komentarze
Prześlij komentarz